Film mocny, świetnie zrealizowany i zagrany. Ale pojawia się też kompromitujący błąd z dziedziny wiedzy historycznej: zgodnie z prawdą Anglicy mówią po angielsku, a Niemiec po niemiecku - ale jednak msza polowa dla polskich żołnierzy odprawiana w 1944 w języku polskim, zza stołu ołtarzowego i wedle dzisiejszych ksiąg liturgicznych nie była stosowana. Pierwszy używany w liturgii mszał po polsku to rok 1961.
Zupełnie się nie zgadzam. Miałem nadzieję na wreszcie dobry film opowiadający o bohaterstwie Polaków. Niestety... film słaby, filmowa fuszerka.
Normalnie rewelacyjne spostrzeżenia. Zero klimatu bombardowań klasztoru i wzgórz, walka na ekranie z 15 minut, fatalne efekty specjalne, a Twoim jedynym zmartwieniem jest msza :D :D :D To już prędzej byś się doczepił, że Kresowiacy mówią między sobą czystą i współczesną polszczyzną :D
Uważasz, że to banał? Fatalne efekty specjalne to fakt, ale to tylko kiepskie naśladownictwo faktycznych działań. No cóż, brak środków na coś lepszego. Natomiast msza POSOBOROWA w 1944 roku to KOMPROMITACJA. Czy gdyby pokazano łączność przy pomocy smartfonów, czy atak przy pomocy dronów i ktoś by to wytknął jako kompletny absurd, to też byś stwierdził, że to nic takiego wobec kiepskich efektów specjalnych?
Nie skumałeś po prostu tego, że w tym filmie w tak wielu elementach poszli na skróty i łatwiznę, że konkretna msza mnie i dużo innych osób najmniej obchodzi. Jak już Ci napisałem, bardziej bym wolał Kresowiaków mówiących z charakterystycznym akcentem.
Rzecz w tym, że trafić w 1944 roku na Kresowiaka mówiącego literacką polszczyzną było na pewno o wiele łatwiej, niż na mszę odprawianą wg prawideł wprowadzonych na Soborze Watykańskim II, który odbył się 20 lat później.
Diabeł tkwi w szczegółach, szczególnie w filmie, w którym każde 10 sekund jest montowane godzinami. Szanujący się reżyser dba o detale.
Jak można uważać ten gniot za film "Film mocny, świetnie zrealizowany i zagrany"? To zakrawa o absurd. Standardowy film z Eastwoodem czy jakikolwiek propagandowy czy to amerykański czy rosyjski z lat 70 jest lepiej nakręcony niż to coś. Potrafie zrozumieć stwierdzenie "ale mi siępodoba" - tyle,że przy okazji napiszmy fakty.
Tam nie było kazania. Fragment mszy polowej: "Oto wielka tajemnica wiary. Głosimy śmierć Twoją Panie Jezu, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie i oczekujemy Twego przyjścia w chwale". Tyle. I stojący za stołem, twarzą do wiernych ksiądz. Myślałem, że spadnę z krzesła. Powiedziałem do żony, że jeśli jeszcze sztabowcy zaczną się porozumiewać przy pomocy smartfonów, to wychodzimy. Nie zaczęli. A szkoda...
Ok, rozumiem. Dziwne to i anachroniczne, bo liturgia po polsku to dopiero 1969 rok. Taki dziwaczny przeskok w czasie albo pomieszanie czasów. Warto przy tym przypomnieć, że podczas II Soboru Watykańskiego reprezentanci polskiego Episkopatu byli za zachowaniem liturgii w języku łacińskim. Liturgię w językach narodowych przegłosowali przedstawiciele innych krajów.